wtorek, 6 października 2009

Synowie lekarza się bawią...

W pokoiku chłopców słychać odgłosy walki drewnianymi mieczami. Na wszelki wypadek sprawdzam, czy nie leje się krew:
- W co się bawicie, chłopaki?
- W infekcję mamo, ja jestem przeciwciałem, a Kuba toksyną!

:-DDDD

13 komentarzy:

magda.matraszek pisze...

zapraszam po odbiór wyróżnienia :)
http://magdamatraszek.blox.pl/2009/10/wygralam.html

i dziękuję za przemiły kometarz na forum!

Tores- pisze...

Ooo, prześliczne :)

Elazdaleka pisze...

hi hi hi Swietne !

Ludkasz pisze...

oooo, rewelacja, ale się ubawiłam, hheheh

k_maja pisze...

hahaha, dobre :) moja siostrzenica (obciążona przez rodziców weterynaryjnie i biologicznie) bawiła się swego czasu w 'małą limfocytę' ;)

madebyviva pisze...

haha - padłam! świetni są... Już się nie mogę doczekać aż moi zaczną się razem bawić a nie tylko walczyć o zabawki, bo na razie jeden jest na etapie budowania a drugi burzenia tego co pierwszy zbuduje ;-)

RosaliaArt pisze...

ha ha a czym zajmuje się twój mąż? może właśnie branża medyczna?

Oliwiaen pisze...

K_maja - limfocyta - świetne :-DDD

Viva - u nas też pewnie byłaby walka, gdyby nie ugodowy charakter Kuby.

Rosalka - zgodnie z tytułem - małżonek jest lekarzem :-DDD

pasiakowa pisze...

Hahaha... boskie! :)

Monika Skrzypek pisze...

Buhahahahha:-)

Mój starszy swego czasu na pytanie, co jego tata robi w pracy powiedział:
- Ma tojbę i je jogujt.
:-)

RosaliaArt pisze...

aaa maju ależ ja ślepa jestem :D

Barbarella pisze...

Dobre !! :)

Nulka pisze...

Oli hahahah dobre! Niezłych masz aparacików w domu :)

Kulka padłam!